Spis treści
Import z Anglii, czyli rzecz o tańczących z funtami
W wymiarze makro, Wielka Brytania do dla Polski drugi co do wielkości rynek eksportowy. Wyspiarzy w zapędach nabywczych wyprzedzają tylko Niemcy, którzy (tak samo zresztą, jak wspomniani Wyspiarze) od Polaków kupują najchętniej żywność, samochody, części do maszyn i srebro. Mimo że Polska ma historycznie uwarunkowany deficyt w handlu zagranicznym, to w zeszłym roku, obrót sprzedażowy między PL a UK sięgnął aż 19 miliardów złotych. Wszystko to oczywiście w konsekwencji akcesu Polski w struktury Unii Europejskiej, a dowodem na to jest chociażby fakt, że od 2004 roku polski eksport do Wielkiej Brytanii wzrósł aż siedmiokrotnie. A import? On też kwitnie! Wbrew wszelkim racjom logiki, różnicom walutowym i ogólnym stereotypom, powtarzanym głównie przez tych, którzy ?wiedzą lepiej?.
Polak w objęciach królowej
Zwykło się (słusznie zresztą) uważać, że to Polacy emigrujący na Wyspy generują zwyżkowy trend eksportowy. To brytyjska Polonia jest w dużej mierze targetem dla polskich dóbr, konsumentem rodzimych produktów i półproduktów spożywczych i odbiorcą (zdecydowanie tańszych od angielskich) środków czystości czy kosmetyków. A to za sprawą zarówno różnicy w cenach i przywiązania do konkretnych marek, jak kryzysu finansowego, który w Anglii zbiera urodzajne żniwo i aktywuje działania przedsiębiorczych (za przeproszeniem!) kombinatorów.
Eksperci są w tym temacie zgodni ? rola Polonii w aranżowaniu kooperacji i podtrzymywaniu współpracy polsko-brytyjskiej jest nieoceniona. Potwierdzają to statystyki, które jasno wskazują, że na Wyspach – co roku ? zakładanych jest prawie 40 tysięcy nowych polskich firm, a około 160 tysięcy rodaków rozsianych po Londynie, Manchesterze czy Glasgow pracuje w formie samozatrudnienia, działając sprawnie na rynku budowlanym, gastronomicznym czy prowadząc polskie, zaopatrzone suto w rodzime (a więc ? dostarczane z Polski) produkty sklepy. Eksport zwyżkuje, a… transportowcy i tak wiedzą swoje.
?Jadę na pusto do Londka?, czyli teoria kontra praktyka
Z jednej strony ? hurtowo przewożone palety z polskimi pasztetami, części samochodowe i tanie kosmetyki, a z drugiej ? palety z ekonomicznym, angielskim jedzeniem, niedrogie części samochodowe i jeszcze tańsze: tusze do rzęs, pudry, zasypki czy perfumy. A do tego ? samochody we własnej postaci, meble, horrendalne ilości odzieży (w tym – także odzieży używanej), motocykle, okazyjne dobra znalezione na ?wystawkach? i ?szrotach?, sprzęt RTV i AGD kupiony na eBay’u. No i woda ognista, bo tak się składa, że Polska jest aktualnie uznawana za najszybciej rozwijający się rynek zbytu dla whisky (w zeszłym roku, Brytyjczycy sprzedali nam
ten właśnie, konkretny rodzaj alkoholu za łączną stawkę 43 milionów funtów!).
Anglia to raj dla importerów. I dla przedsiębiorców parających się transportem. I o ile problemy tych pierwszych sprowadzają się głównie do konieczności popełniania research’u (co, gdzie, kiedy kupić i jak, komu i za ile sprzedać), to ci drudzy – borykają się z nadmiarem ładunków hurtowo zlecanych do przewozu na trasie UK ? PL i z wielkim deficytem zleceń w relacji odwrotnej, czyli z PL do UK (dziury w załadunkach łatane są wtedy prywatnymi paczkami czy przeprowadzkami).
Mikro import i makro zysk
Ropa ? 581 milionów funtów, leki ? 404 miliony funtów, samochody ? 242 miliony funtów ? to tylko mocno okrojone statystyki, pokazujące wartości zeszłorocznego importu z Anglii w wymiarze makro. Do tego doliczyć należy boom na brytyjskiego, świeżego łososia, herbatę, brytyjskie kosmetyki i ubrania, a do ogólnych rozrachunków dodać bardziej przyziemną skalę mikro.
W tym kontekście, import z Anglii do Polski to przede wszystkim motocykle, samochody, ?wystawki? i ?szroty?, import odzieży, import elektroniki, import żywności, import kosmetyków i chętnie sprowadzany miszmasz dóbr nabytych w ramach licznych, organizowanych cyklicznie wyprzedaży (w trakcie takich promocji ? ceny produktów spadają o 50-90%!).
To się opłaca, po prostu. I to z wielu powodów.
Raz, że polskich pośredników nawiązujących współpracę z rdzennie wyspiarskimi firmami nie brakuje, dwa ? bliskość Wysp sprawia, że koszt transportu jest nieporównywalnie mniejszy, co koszt przewozu należny za import z Chin czy za import z USA, a promocyjne oferty przelotów są tak okazyjne, że każdy, nawet początkujący importer jest w stanie wysupłać kilka(naście) złociszy i zafundować sobie wycieczkę handlową z widokiem na Windsor. Poza tym, brytyjskie przepisy celne nie są zbytnio jadowite (dziękujemy Ci, EU!), limity przewozowe mocno rozluźnione, a przed przedsiębiorcami inwestującymi w import z Anglii otwiera się możliwość założenia na Wyspach działalności gospodarczej lub szansa na otrzymanie bardzo przyjemnego zwrotu z urzędu skarbowego, powodowanego podwójnym opodatkowaniem.
Między innymi o tym, co i gdzie kupować na Wyspach, jakie są koszty transportu, jak rysują się różnice w cenach poszczególnych dóbr, jak wyglądają procedury związane z założeniem działalności gospodarczej w Anglii i gdzie szukać pomocy doradczej, napiszemy wkrótce na blogu. A na chwilę obecną ? polecamy przewertowanie zamieszczanych na polskich portalach aukcyjnych ofert sprzedażowych i zastanowienie się, dlaczego marki Atmosphere lub Asos robią taką furorę w działach ?dzianinowych? i dlaczego rodzime, oferujące odzież używaną sklepy, ściągają swoich Klientów chwytem marketingowym ?Prosto z Anglii?.