Zakupy na Alibaba.com

Sezam ze skarbami czy złomowisko z tombakiem?

O tym, kim był bajkowy Ali Baba mówić wiele nie trzeba ? skromny, ubogi facecik, który chciał się szybko wzbogacić, wykorzystując przy tym wrodzony spryt, gapiostwo majętnych rzezimieszków i gigantyczną ilość przynależnego mu szczęścia. A alibaba.com? To serwis, który każdy, zapalony importer zna na wylot, a z którym importer mniej doświadczony powinien się jak najszybciej zaprzyjaźnić. Tyle tylko, że przyjaźń ta nie może być oparta jedynie na wrodzonym sprycie, gapiostwie sprzedawców czy gigantycznym szczęściu kupującego, ale na racjonalnym researchu. Bo z wirtualnym Ali Babą można dotrzeć zarówno do przepysznego Sezamu, jak i do zardzewiałego złomowiska.

Międzynarodowe targowisko (p)różności

Naturalne włosy z Indii, afrykańskie mieszanki przypraw czy laptopy nowej generacji prosto z chińskiego portu ? to wszystko znaleźć można na alibaba.com w ilościach hurtowych i w cenach, które są co najmniej śmiesznie niskie. O co chodzi? Ano o to, że alibaba.com to (oficjalnie) największa, zbudowana na systemie b2b (ang. business to business) baza firm i produktów i (nieoficjalne) eldorado wszystkich przedsiębiorców, których interesuje import z Chin, import z USA, import… po prostu import.

Alibaba.com to odpowiedź na oczywisty wzrost znaczenia sieci wirtualnej (w kontekście biznesu, ale nie tylko) i propozycja spełniająca oczekiwania przede wszystkim tych importerów, którzy są domatorami, w podróży się nudzą lub których na wycieczki handlowe najnormalniej w świecie nie stać, a którzy przez to – potencjalnych kontrahentów szukają w internecie. W tym samym internecie zresztą, składają konkretne zamówienia, dokonują późniejszych płatności, śledzą przesyłki i dopełniają koniecznych formalności. Alibaba.com jest więc zapalnikiem transakcji – miejscem, w którym spotykają się wirtualni kupcy i sprzedawcy z całego świata. Niestety, serwis ? choć zbudowany bardzo profesjonalnie i od pierwszego logowania wzbudzający zaufanie użytkownika ? jest też wirtualną fermą wszelkiej maści oszustów, którzy (jak na internetowe hydry przystało) mnożą się w nieskończoność, budują fałszywe, multiplikowane osobowości i pysznią się błogim poczuciem anonimowości.

Sprzedawcy marzeń

alibaba.com
alibaba.com

?Alibaba.com to największe na świecie skupisko oszustów? – tak zapewne stwierdzi każdy, doświadczony importer lub eksporter. Niestety, doświadczenie nie kłamie, a na alibaba.com faktycznie roi się od naciągaczy różnego kalibru, firm-krzaków czy specjalistów od hurtowej sprzedaży działek na Słońcu lub innych, złotych gór.

Warto jednak zaznaczyć, że alibaba.com to nie tylko degrengolada etyki handlu, ale ? przede wszystkim ? szansa na ubicie interesu życia i wejście z przytupem w naprawdę poważne i dochodowe importowanie. Szansa, którą każdy, planujący eksport lub import towarów biznesmen rozważyć powinien. Oczywiście, rozważyć z głową, bo bez chłodnych kalkulacji czy dociekliwego sprawdzenia kompetencji oferenta ? Sezam nigdy się nie otworzy, a najlepsza nawet działka na Słońcu nie znajdzie kupca.

Scam Nigeria
Scam Nigeria

?Zarejestrowałem się na alibaba.com, złożyłem ofertę i zastanawia mnie, dlaczego tak niewielu Europejczyków zainteresowało się moją propozycją? Najczęściej odpisują Nigeryjczycy, którzy chcą zamawiać horrendalne ilości towaru i reflektują jedynie rozmowę twarzą w twarz!? – to parafraza najczęściej pojawiających się na forach poświęconych alibaba.com postów. Dlaczego Nigeryjczycy chcą podpisywać wielomilionowe kontrakty? Bo chcą zdobyć zaufanie oferenta. Do czego to zaufanie jest im potrzebne? Do pozyskania danych teleadresowych, do zasypania skrzynki mailowej scamem (tak zwana korespondencja nigeryjska – przetłumaczone kuśtykającym translatorem maile, informujące o wielkiej wygranej, otrzymaniu spadku czy pozyskaniu dotacji na rozwój firmy od tajemniczego sponsora) lub uzyskania wizy, którą zdobyć można między innymi dzięki zaproszeniu biznesowemu. Oczywiście, nigeryjscy kontrahenci spod ciemnej gwiazdy to nie jedyny (ale najbardziej spektakularny w działaniach) gatunek oszusta na alibaba.com. Niezależnie od tego, skąd taki kanciarz pochodzi ? strategia i cel jego działania są zawsze takie same. Oszust rejestruje konto na alibaba.com, robi wokół siebie ferment, nawiązuje kontakty biznesowe i ? przy odrobinie szczęścia i gapowatości oferenta – dobija targu, uzgadnia wysyłkę towaru bez przedpłaty (lub ? w przypadku, gdy to on jest stroną sprzedającą ? prosi o przedpłatę) i… rozpływa się w internetowym niebycie.

Niestety, oszustwa i przekręty na alibaba.com zdarzały się, zdarzają i będą się zdarzać. Wszystko przez wzgląd na gigantyczny rozmiar serwisu i potężną ilość użytkowników, których (przez wzgląd na liczbę właśnie) trudno jest w pełni zweryfikować.

Sezamie, otwórz się!

Na szczęście, twórcy i administratorzy alibaba.com zdają się rozumieć problem oszustw i starają się takim przekrętom przeciwdziałać. Jakby nie patrzeć ? kompromitacja z kolejnym wyłudzeniem grubych pieniędzy w tle żadnej platformie b2b nie przyniesie pożytku. Zwłaszcza takiej platformie, która ? w powszechnym, acz nazbyt uogólnionym ? poważaniu uznawana jest za wylęgarnię speców od wyłudzeń i kradzieży.

I tak, w konsekwencji wprowadzania stałych, mających zwiększyć wiarygodność oferentów i zabezpieczyć interesy ich kontrahentów zmian, alibaba.com odzyskuje dawny blask i cieszy się (może nie stale rosnącym, ale powracającym) zainteresowaniem.

Co zrobić, żeby ten największy Sezam z naturalnymi włosami z Indii, afrykańskimi mieszankami przypraw czy laptopami nowej generacji prosto z chińskiego portu szczęśliwie się otworzył? Zamawiać towary u certyfikowanych sprzedawców, których kompetencje należy sprawdzać także od zewnątrz (nie tylko przez alibaba.com, ale ? dla przykładu ? z pomocą firm pośredniczących w handlu międzynarodowym), nie wysyłać zaliczek (lepiej jest postawić na system bezpiecznego, natychmiastowego transferu pieniędzy), na bieżąco sprawdzać nowinki prawne, wpisy na tematycznych forach i portalach czy bacznie monitorować przesyłki. A poza tym ? być jak bajkowy Ali Baba: wykazywać się wrodzonym sprytem, liczyć na gapiostwo oferentów i na łut szczęścia. Wtedy właśnie, otwarty szczęśliwie Sezam nie tylko nie okaże się być złomowiskiem pełnym tombaku, ale ? być może – początkiem bardzo dochodowej przygody z importem.

[poll id=”2″]